… RIO DE JANEIRO ZAWRÓCIŁO NAM W GŁOWIE!

Zanim przejdziemy do wspomnień z boskiego Rio de Janeiro, serdecznie pozdrawiamy z samego serca stanu Bahiá – Salvadoru. Próbkę tego, jak przywitało nas miasto, już widzieliście na facebook’u 🙂 Nie możemy się doczekać co będzie dalej!

Wróćmy jednak do karnawałowej stolicy świata – Rio de Janeiro. Nie ukrywamy, że było to jedno z naszych podróżniczych marzeń. Nie zawiedliśmy się, było fantastycznie!

Zaczniemy jednak o tego, że po mieście widać, że przygotowuje się do nadchodzących igrzysk olimpijskich. Centrum jest w wielu miejscach rozkopane, powstaje linia tramwajowa, a przedmieścia wciąż niestety pozostawiają wiele do życzenia. Trzymamy mocno kciuki za powodzenie wszystkich inwestycji, spaceru z dworca autobusowego do centrum nie podjęliśmy się nawet my… 😉 Jak wiecie muzealnikami nie jesteśmy, ale wizytę w centrum zaliczyć musieliśmy. Rio kościołami stoi, oczywiście jak w wielu już odwiedzonych miastach, styl nowoczesny łączy się z klasyką! Zobaczcie sami kilka kadrów z serca miasta!

image

image

image

image

Centrum, jak centrum, niczego nam nie urwało. Za to zdecydowanie kupiły nas dwie cudowne plaże: Copacabana i Ipanema oraz dwie największe atrakcje Rio: Głowa Cukru i figura Chrystusa Odkupiciela. Szczęśliwie udało nam się mieszkać w pobliżu wszystkich tych miejsc, a konkretnie w dzielnicy Botafogo. Oczywiście pisząc „w pobliżu” mamy na myśli ok. 40 minutowy spacer do każdej z tych atrakcji. Cały czas zastanawiamy się, w jaki sposób docierają do tych miejsc turyści, skoro nikogo nie mijaliśmy na trasie, a u celu tłumy 😉 Odpowiedź może leżeć u stóp Chrystusa, do którego wszyscy pielgrzymują kolejką torową lub minibusami. My tymczasem dowiedzieliśmy się, że na szczyt można wejść o własnych siłach. Pan z hostelu powiedział, że czeka nas dwugodzinny spacer. A że czas nas nie goni… Wyposażeni w wodę i sandały ruszyliśmy na „spacer”. Dość szybko okazało się, że czeka nas walka o przetrwanie na momentami pionowych zboczach wzgórza Corcovado. Gdy zobaczyliśmy skały, łańcuchy i wesolutkie małpy na drzewach nie do końca było nam do śmiechu… Turystów na szlaku BRAK. Ok, no może przez dwie godziny spotkaliśmy 5 osób, równie zaskoczonych jak my trudnym podejściem. Wysiłek był warty tego, co zobaczyliśmy na górze!

image

Chrystus w prawdzie nie jest tak ogromny jak myśleliśmy, ale robi ogromne wrażenie! Podobnie jak widok z tego miejsca na panoramę całego miasta 🙂

image

image

image

image

Po tak dużym wysiłku fizycznym czuliśmy się jak gimnazjaliści po pierwszym wuefie po wakacjach. W weekend oddaliśmy się więc błogiemu nicnierobieniu… Wprawdzie nie jesteśmy stworzeni do plażowania, ale spacerów brzegiem oceanu oraz delikatnej alkoholizacji (również po zmroku) nigdy dość!

image

image

image

image

Jako bonus dorzucamy świeże kraby 🙂

image

Góra Cukru nie została przez nas zdobyta, ale dobrze jest mieć powód, żeby wrócić do Rio! Widzieliśmy ją z każdej strony, z dołu, z góry i z boku więc nie zamęczamy się póki co nieobecnością na jej szczycie!

Na dziś tyle, idziemy spać, a od jutra zbieramy materiał na wpis o Salvadorze, w którym zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia!

Czuwaj!

P.S. Pamiętacie, jak rozpływaliśmy się nad ziemniakiem z masłem i solą w Buenos, a parówki i białe buły były codziennością? Z tym już koniec! W Brazylii w końcu stać nas na mięso i warzywa inne niż keczup 😉 O dalszym rozwoju naszej kuchni będziemy informować na bieżąco. Dobrego dnia!

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s