Cześć! Dzisiejszy wpis powstaje w wyjątkowych okolicznościach. Tym razem to nie bus, a łódź gdzieś pośrodku Amazonki! Kończy się właśnie nasz piąty dzień podróży. Przy zachodzie słońca, guaranie i piwie w dłoni oraz dźwiękach brazylijskiego disco-polo w głośnikach zaczynamy wspominać to, co działo się od środy.
Wsiadając na łódź, sami nie do końca wiedzieliśmy, na co się piszemy. Każdy, kto usłyszał, że nigdy nie spaliśmy w hamaku, a teraz chcemy w nim spędzić pięć nocy, pokonując ponad 1500 km po Amazonce, pukał się w głowę 😉 My jednak nie daliśmy za wygraną i w środę o 18 ruszyliśmy w drogę z Bélem do Manaus.
Pierwsza obserwacja – podróżujących w hamakach jest naprawdę dużo, więc nie obyło się bez walki o miejsce (obrazki prawie jak z promocji w Lidlu). Na nasze szczęście zawisnęliśmy w połowie stawki, nie za blisko klimatyzacji czy wychodków 😉 Tak, dobrze widzicie, hamakowa przestrzeń była zamknięta i klimatyzowana, jednak nasz amazoński Titanic do zbyt luksusowych łodzi nie należy. Podróżują nim głównie lokalsi, dla których to najtańszy sposób dostania się do dżungli. Przez pół podróży byliśmy jedynymi turystami, nie licząc kilku karaluchów bez biletu 🙂
Musicie wiedzieć, że rytm dnia na łodzi jest ściśle ustalony. I tak oto kilka minut po szóstej ze snu zrywa cię głośny dzwonek (nie elektroniczny, raczej w stylu św. Mikołaja) informujący, że kuchnia zaczyna wydawanie śniadania. Czas na załapanie się na nie jest do 7:30, nie ma więc mowy o wakacyjnym spaniu do późna. Menu codziennie to samo, słodka kawa z mlekiem i buła z masłem (3 zł). Dla bardziej wybrednych, za dodatkową opłatą, wędlina, ser i owoce. Można też było dostać smażone jajka (1 zł/szt.), choć my byliśmy przekonani, że chodzi o owoce na sztuki. Kto by to zauważył różnicę między „frito” a „fruto” 🙂 Tym sposobem zamiast banana i arbuza do naszego śniadania dołączyła spora dawka cholesterolu 😉
Jesteśmy po śniadaniu, a tu wciąż przed 8! Czas do pory obiadowej upływał nam głównie na lekturze i podziwianiu natury i mijanych wiosek z rufy. Kolejny dzwonek pojawiał się po 11 – obiad podano! My zazwyczaj byliśmy ostatnimi gośćmi w kantynie, którzy do 13 delektowali się statkowym menu. Za 10 zł szefowa kuchni daje wszystko, co ma pod ręką. I tak dzień w dzień w naszych aluminiowych miskach lądowały: spora sztuka mięsa (wołowina lub kurczak), ziemniaki, ryż, makaron, fasolka i sałatka. Woda gratis 😀 Ta porcja trzymała nas do 18, kiedy to rytualnie siadaliśmy do kolacji, przygotowywanej tym razem przez nas samych. Nie bylibyśmy przecież sobą, gdybyśmy w podróż nie zabrali pieczywa, margaryny, cebuli, ogórka i pomidorów 😉 Między 13 a 18 zajęcia w podgrupach, czas dzielony między odpoczynek w hamaku, a kreatywny wypoczynek na dziobie.
Kilka kadrów z życia na łodzi poniżej 🙂
Po kolacji już tylko kąpiel (w przefiltrowanej wodzie z Amazonki), paciorek i do hamaku! Trzeba przecież zwlec się po szóstej 😉 Warunki sanitarne nie należały do najlepszych, ale daliśmy radę!
Wieczorem jeszcze szybki rzut oka na rzekę i można iść spać koło 22 🙂 Tym bardziej, że 8-godzinny sen lubiły przerywać wydarzenia co najmniej dziwne. Absolutnym faworytem był najazd sprzedawców sera o 3:30 w nocy. Statek jest bowiem źródłem utrzymania dla wielu mieszkańców mijanych po drodze miejscowości, każdy więc postój wiązał się z nalotem sprzedawców wszystkiego. Nocne nawoływanie „queijo! queijo! queijo!” (keżo! keżo! keżo!) obudziłoby umarłego 😉 Miały miejsce też przypadki dramatyczne. Nocna próba samobójcza chorego psychicznie pasażera również zakłóciła nasz spokojny sen. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a pojedyncze incydenty nie zakłóciły harmonogramu podróży.
Na koniec napiszemy o czymś najważniejszym, czyli o niesamowitej przyrodzie, którą dane nam było podziwiać przez te 5 dni. Absolutnie przepiękne zachody słońca i wschody księżyca wraz z nocnym, gwieździstym niebem wywarły na nas ogromne wrażenie! Jesteśmy prawie pewni, że widzieliśmy drogę mleczną, acz z naszym sprzętem nie było nam dane ją uchwycić… Bezkres Amazonki oraz dżungli wokół również nas zachwycił. Takiego spokoju i poczucia oderwania od świata nie czuliśmy dotąd nigdy. Kolorowe ptaki i motyle oraz odgłosy natury nierzadko przyprawiały nas o dreszcze! Zaskoczeniem był dla nas widok mieszkańców Amazonii, którzy w prostych kajach podpływali blisko naszej łodzi, czekając na paczki z żywnością bądź ubraniami rzucane przez pasażerów. Czasem jeden dom oddalony był od drugiego kilka czy kilkanaście kilometrów. Bywało również, że przez kilkadziesiąt kilometrów nie widzieliśmy żywej duszy przy brzegu.
Pięć dni bez sygnału telefonicznego, bowiem w środku dżungli nie ma ani roamingu, ani internetu, pozwoliło nam na reset i pokazało, jak inaczej można żyć. Jednakże, jako ludzie uzależnieni od technologii, z niemałą radością łapiemy wi-fi w Manaus i publikujemy tego posta 🙂 Odezwiemy się jeszcze po gorącej kąpieli i sporym praniu. Ahoj!
AKTUALIZACJA Z PONIEDZIAŁKOWEGO PORANKA
Ostatnia noc do spokojnych również nie należała. Kilkakrotnie ze snu zrywał nas przeraźliwy wrzask któregoś z dzieci. Mieliśmy wrażenie, że ok. 4 w nocy matka ostatecznie przydusiła je poduszką 😉
Niewyspanie odbiło się na śniadaniu. Skusiliśmy się na smażone jajka (wiedząc już, że wg menu dostępne są właśnie one, a nie owoce 😉 ), i odnosząc do okienka pusty już talerz Tomek doprowadził do uszczuplenia statkowej zastawy o ten właśnie cenny kawałek brazylijskiej porcelany. Drobny mak rozsypał się po całej kuchni, co nieco nas przeraziło, jednak pani z okienka, której ulubieńcami byliśmy (jako jedyni turyści rzecz jasna) tylko się uśmiechnęła i sama ruszyła w tango z miotłą. Wciąż mamy jednak nadzieję, że pozostawiliśmy po sobie nienajgorsze wrażenie! 🙂
Kochani, nareszcie. Całe pięć długich dni czekałam z niecierpliwością na ten post. Czytam go z wypiekami na twarzy, nie dowierzając, że na tych przepięknych zdjęciach to Wy i AMAZONKA. Czytając Waszą relację i oglądając zdjęcia odnoszę wrażenie jakbym oglądała program Wojciecha Cejrowskiego Boso przez Świat w podróży po Amazonii. Jesteście Wielcy. Czekamy na jeszcze więcej. Pozdrawiam. Spełniajcie dalej Wasze marzenia.
PolubieniePolubienie
Dzięki! Cieszymy się, że wszystko się podoba 🙂 jeśli mielibyśmy wybierać, wolelibyśmy być Martyną niż Cejrowskim 😉 pozdrawiamy!
PolubieniePolubienie
Witojcies!!! Podpisuję się pod ww. tekstem.
PS.
Nie wiem co przypomina mi fotka z Tyśką na dziobie Waszego „Tytanika”?
Ahoj!!!
PolubieniePolubienie
Hej! Pozdrawiamy serdecznie! Mam nadzieję, że skojarzenie ze mną na dziobie jest dobre 😉
PolubieniePolubienie