Ostatnie kilka dni upłynęło nam w bardzo szybkim tempie. W niedzielę wjechaliśmy do Peru i na pierwszy ogień wzięliśmy malownicze Cusco i zagubione, choć tak naprawdę od 105 lat odnalezione, Machu Picchu. Przed Wami pierwszy wpis, który będzie też spełniał rolę poradnika dla wszystkich, którzy chcą się zmierzyć z tym legendarnym miejscem. Mamy nadzieję, że dzięki naszym wskazówkom zaoszczędzicie ładnych parę groszy! Sami potrzebowaliśmy takiego poradnika, ale informacje w temacie były dość rozproszone, a czasem nawet sprzeczne. O tym, jak zdobyć Machu Picchu taniej i bez pomocy agencji, pod koniec wpisu.
Zaczniemy jednak od Cusco. Niemałym zaskoczeniem była dla nas liczba turystów w tym nomen omen pięknym mieście. Na każdym kroku pojawiała się oferta „taniego” obiadu, boskiego masażu, kupna niepowtarzalnej ( 😉 ) pamiątki czy czyszczenia adidasów od dziesiątek, jeśli nie setek naganiaczy. Na głównym placu miasta nie dało się usiedzieć nawet minuty bez propozycji najlepszej pod słońcem wycieczki czy zrobienia sobie zdjęcia z lamą. Sami się dziwimy, że ta atmosfera nie podziałała nam na nerwy 😉 Miasto, jego place i kościoły okazały się być tak piękne, że nic nie było w stanie zakłócić naszych ochów i achów. Dawno nie widzieliśmy tak pięknego i nieskomercjonalizowanego rynku! Dowodem na brak wielkich bilbordów i zakłócających spokój reklam jest fakt, że McDonalds’a znaleźliśmy dopiero czwartego dnia, a przechodziliśmy obok niego codziennie 😀 Pewnie nie uwierzycie, ale nie skorzystaliśmy z jego oferty, bo jak się okazało miasto miało do zaoferowania o wiele więcej. Cusco to oczywiście wciąż miejsce pięknie położone w pasie Andów, co gwarantowało niesamowite widoki zarówno za dnia, jak i nocą, i rzecz jasna zadyszkę po przejściu kilkunastu metrów pod stromą górkę 😉
Czas na gwóźdź programu! Coś, na co czekaliśmy od 1988 roku! Coś, bez czego nasza podróż nie miałaby sensu! Wyprawa na Machu Picchu stała się faktem i jak się później okazało była fizycznie wyczerpująca. Wszystko zaczęło się we wtorek o 7.30 rano, kiedy to wsiedliśmy do busa, który po 8 godzinach wysadził nas pośrodku niczego, ale jakże pięknego niczego 😉 Sama podróż była niesamowitą przygodą, ponieważ mniej-więcej od połowy, przebiegała po stromych, górskich zboczach z widokami zapierającymi dech w piersiach. Poźnym popołudniem, po 12 km spaceru wzdłuż torów (więcej szczegółów na końcu wpisu), zameldowaliśmy się w malowniczo położonym miasteczku Aguas Calientes. Szybkie poszukiwanie noclegu, obiadokolacja i karton wina przed snem, żeby o 22 przyłożyć się do poduszki, bo następnego dnia pobudka już o 4 w nocy. Wszystko poszło zgodnie z planem i już nad ranem maszerowaliśmy wesoło z czołówkami na głowach po stromym zboczu góry. Można było wziąć busika na szczyt, ale za punkt honoru postawiliśmy sobie wejście na Machu Picchu o własnych siłach. Niespełna dwie godziny i już mogliśmy cieszyć się upragnionymi widokami! Machu Picchu to zagubione miasto Inków, prawdziwy skarb, który pewnie nie cieszył by dziś naszych oczu, gdyby w XVI w. o jego istnieniu wiedzieli Hiszpanie plądrujący Cusco. Tak się jednak nie stało i po opuszczeniu przez Inków w I. połowie XVI stulecia o istnieniu osady wiedzieli tylko lokalni mieszkańcy. Przez 400 lat porastała ona dżunglą, aż w 1911 roku odkrył ją na nowo dla świata badacz z Harwardu. Cała historia tego miejsca potęgowała nasze podniecenie, a niemały wysiłek włożony w jego zdobycie jasno dawał do zrozumienia, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. Nie dziwimy się też temu, że miasto było zagubione, bo nie istnieje żadna droga, z której można je zobaczyć. Ponadto z każdej strony otoczone jest górskimi szczytami, co potęguje jego niedostępność. Prezentuje się cudnie, na szczycie co rano odbywa się prawdziwy spektakl z udziałem chmur, które pojawiają się i znikają co kilka minut. Uwierzcie nam – można siedzieć i godzinami hipnotycznie patrzyć się w te ruiny, zakochując się w nich. My tej przyjemności oddawaliśmy się 3 godziny, a moglibyśmy i dłużej, gdyby nie gonił nas czas. Po powrocie wieczorem do Cusco byliśmy niewiarygodnie zmęczeni, ale i niewiarygodnie szczęśliwi!
To tyle jeśli chodzi o podsumowanie pierwszych dni spędzonych w Peru. Wszystkim życzymy udanego weekendu, a zainteresowanych zapraszamy do kolejnej części wpisu, w której krok po kroku wyjaśnimy jak zwiedzić Machu Picchu na własną rękę i zaoszczędzić niemałe pieniądze 😉
MACHU PICCHU NA WŁASNĄ RĘKĘ!
W Cusco znajdziecie dziesiątki agencji oferujących przeróżne warianty zwiedzenia Machu Picchu. Dominują propozycje wycieczek dwudniowych i ze swojego doświadczenia wiemy, że żadna nie jest warta proponowanej ceny, która waha się od 100 do 120 USD (390 – 470 PLN). Program wycieczek jest zawsze taki sam i obejmuje: przejazd busem do Hydroelektrowni (i z powrotem), nocleg w Aguas Calientes, 3 posiłki i bilet wstępu na Machu Picchu. Pokażemy jak ogarnąć wszystkie te rzeczy na własną rękę.
1. DOJAZD – tak naprawdę jedynym sposobem dostania się do miasteczka znajdującego się u podnóża Machu Picchu jest dojazd horrendalnie drogim pociągiem dla turystów. Cena biletów w dwie strony to kilkaset złotych, więc tą opcję możecie sobie od razu darować. Większość turystów wybiera transport busem do Hydroelektrowni, czyli miejsca, z którego rozpoczyna się dwunastokilometrowy spacer po płaskim terenie wzdłuż torów do Aguas Calientes właśnie. I tu pole do pierwszej oszczędności. Ceny busów wahają się od 60 do 90 PEN (70 – 105 PLN). Każdy z nich wyrusza rano, mniej więcej o 7:30, i jedzie jednakową trasą, by do Hydroelektrowni dotrzeć ok. 15. Spacer wzdłuż torów zajmie ok. 2-2.5 godz. Szukajcie najtańszej opcji, każdy z busów wygląda dokładnie tak samo.
2. NOCLEG – z łatwością ogarniecie na miejscu spanie, nawet jeśli dotrzecie do Aguas Calientes wieczorem. Miasteczko jest małe i nastawione na turystów, ma bogatą bazę noclegową. Pokój w hotelu (dwójka z prywatną łazienką) do ogarnięcia już za 60 PEN (70 PLN), a nie szukaliśmy specjalnie długo. W hostelach jeszcze taniej. Zasada jest jedna, im dalej od torów, tym taniej. Nie bookujcie niczego wcześniej, szczególnie w agencjach, wolnych miejsc jest pod dostatkiem. Agencje proponują noclegi od 85 PEN (100 PLN) za dwójkę w hotelu.
3. POSIŁKI – umówmy się – nie jesteśmy dziećmi, nie musimy jeść o regularnych porach w restauracjach pełnych turystów. Dwudaniowy obiad w Aguas Calientes to wydatek rzędu 8 PEN (mniej niż 10 PLN). Do plecaka pakujecie buły i napoje, które są do kupienia na miejscu za grosze.
4. BILET WSTĘPU – od tego właściwie powinnśmy zacząć. Istnieje przejrzysta strona rządowa, na której każdy może zarezerwować bilety i odebrać je w centrum miasta. Dokładnie to samo robią agencje, acz rzecz jasna doliczają do ceny biletu swoją prowizję, minimum 15 PEN (18 PLN). Tym sposobem zamiast 128 PEN (150 PLN) podstawowej opłaty zapłacicie równowartość ok. 170 PLN. Nie dajcie się też naciągnąć na dodatkowe atrakcje! Widok z Machu jest panoramiczny, nie trzeba wspinać się na żadną z okolicznych gór, by cieszyć się wspaniałym widokiem osady. A w zależności od wzniesienia koszty to od 14 do 24 PEN (17 do 28 PLN). W agencji nie powiedzą też Wam raczej, że jeśli chcecie wracać do Cusco w tym samym dniu, w którym odwiedzacie Machu, czasowo nie ma szans na zdobycie którejkolwiek z okolicznych gór.
Strona na której rezerwujecie bilety (limit wejść to 2500 osób dziennie): http://www.machupicchu.gop.pe
To tyle od nas! W razie czego zapraszamy do zadawania pytań!
I znowu jesteście w bajce. Przepiękne widoki i Wasze uśmiechnięte szczęśliwe buźki. Niech ta podróż dalej będzie bajką a i my będziemy z tego korzystać. Trzymajcie tak dalej. 🙂
PolubieniePolubienie
Hej!!!
Cieszę się Waszymi wrażeniami i przeżyciami.
Oby tak dalej.
Mam też nadzieję, że nie popełniliście faux pas i nabyliście słynne peruwiańskie nakrycia głowy
tak twarzowe i ładne, nie mówiąc już „jak znalazł na jesienno zimowe chłody”.
Ahoj!!!
P.S.
Czekam na fotki w tychże.
Pozdro z MAZUR.
PolubieniePolubienie